O 5:45 ruszamy do wodospadu oglądać
wschód słońca. Niestety jest za dużo krzaków. Ale
trochę cierpliwości i pojawia się tęcza. Wracamy na
śniadanie. Ruszamy, znowu na dachu busa, oglądać
zebry. Jedziemy bardzo daleko, ale zebr jakoś nie widać.
Wkoło pustynia, wyschnięte szkielety zwierząt i porzucone
czołgi. Upał niesamowity. W drodze powrotnej
rezygnujemy już z jazdy na dachu. Po drodze przejeżdżamy
przez most na rzece Awash, z obu stron posterunki
wojskowe, nie wolno robić zdjęć.
Obiad już na nas czeka. Otaczają nas pawiany.
Jednemu udaje się porwać garść makaronu. A po
obiedzie inny bierze ze stołu pozostawiony chleb, wracając
nawet po kromkę, która mu wypadła.
Po
poobiednim odpoczynku zwiedzamy tutejsze muzeum, w którym
jest trochę wypchanych zwierząt i ptaków. Wsiadamy do
busa i jedziemy szukać ciekawego miejsca na oglądanie
zachodu słońca. Trochę spacerujemy. Wracamy na kolację.
Noc znowu bardzo gorąca.
|