23.07.2001 poniedziałek |
Noc znowu była bardzo
zimna. Ręce mam tak zmarznięte, że nie mogę złożyć
śpiwora, a rękawiczki są dobrze schowane, bo przecież
wieczorem było ciepło. Najpierw Mammoth Hot Springs - ciepła woda spływająca po wapiennych tarasach, taka miniaturka tureckiego Pammukale. Białe Tarasy Minerwy i lekko brązowe Tarasy Kleopatry. Żegnamy Yellowstone wyjeżdżając przez starą kamienną bramę. Już jesteśmy w następnym stanie, Montana. Czeka nas daleka droga do Glacier National Park. Przejeżdżamy przez Helenę, stolicę stanu. Koszmarne miasteczko, same baraki. Ale poza tym piękna okolica: kolorowe skały, łąki w różnych odcieniach zieleni. W Glacier NP jesteśmy dość wcześnie, koło 15. Rozbijamy namioty na kempingu Saint Mary. Znowu ostrzeżenie przed niedźwiedziami, a my jesteśmy na samym kraju, zaraz przy lesie i nie ma ogrodzenia. Jest ładna pogoda, a na jutro zapowiadają deszcze, więc decydujemy się już dzisiaj wykonać część jutrzejszych planów. Jedziemy drogą Going-To-The-Sun do przełęczy Logan (na wysokości 2025 m n.p.m.). Droga biegnie nad jeziorem Saint Mary. Tu prawie widzimy misia, prawie, bo uciekł do lasu, gdy strzałami był przeganiany przez strażników. Paweł zwraca nam uwagę na szczyt, który jest logiem wytwórni filmowej Paramount. Z przełęczy Logan idziemy do Ukrytego Jeziora (Hidden Lake). 1,5 milowa trasa biegnie lekko w górę po ścieżce wykonanej z desek, wśród ukwieconych łąk. Przed nami z prawej strony Clements Mt (2670 m), a z lewej Reynolds Mt (2781 m). Gdy wracamy, zatrzymujemy się by sfotografować świstaka, który podszedł bardzo blisko. a przed nami góra Going-To-The-Sun (2939 m), to ta z płaskim szczytem, która jest świętą górą Indian. Przed powrotem na kemping podchodzimy jeszcze na Sun Point, skąd roztacza się wspaniały widok. |