Noc była chłodna.
Wstajemy o 6:00. Dzisiaj zwiedzamy deszczowy
las. Jest to las tropikalny. Tutejszy klimat sprzyja
rozwojowi ogromnych drzew, które porasta mech, w dole
rosną paprocie, rododendrony. Najpierw wybieramy trasę
Spruce Nature Trail. Jest niesamowicie, to trzeba zobaczyć.
Robi ogromne wrażenie. Wydaje mi się, że niedługo zza
zarośli wyjdzie jakiś dinozaur. Drzewa wyglądają tak,
jakby właśnie ktoś wyciągnął je z wody pełnej
wodorostów. Tak bardzo nam się tu
podoba, że decydujemy się przejść jeszcze kawałek
szlakiem Hoh Rain. Paweł nie idzie z nami. I oczywiście,
mimo drogowskazów, skręcamy w złą stronę. Może za
jakieś 20 mil doszlibyśmy do Mt Olympus. Dobrze, że
Ula kontrolowała czas, a i tak przy aucie byliśmy spóźnieni.
Jedziemy jeszcze nad ocean. Kawałek
wybrzeża również należy do parku. Właśnie jest odpływ.
Odsłoniły się piękne skały oblepione różnymi
muszlami. a największe wrażenie robią kolorowe
rozgwiazdy.
Opuszczamy park i autostradą 101 jedziemy wzdłuż
wybrzeża.
Na granicy między stanami
Washington i Oregon przejeżdżamy przez ciekawy most na
rzece Columbia, między miastami Ilwaco i Astoria. Od
strony stanu Washington most prawie leży na wodzie, a od
strony Oregon, wznosi się wysoko, tak żeby mogły pod
nim przepływać statki.
Jedziemy
dalej drogą 101, aż koło 19:00 zatrzymujemy
się w Tillamook na kempingu. Jest to mały kemping,
prowadzony przez sympatyczną rodzinę. Jest prąd, ciepła
woda, koło namiotów przepływa strumyk. Za 1 $ robię
pranie. Wcześnie kładziemy się spać, bo jutro mamy
wstać o 5:30.
|