To
nasz ostatni dzień w Ameryce. Wstaję koło 7:00.
Teraz trzeba się spakować. Dobrze, że wkoło jest
trawa, bo mogę porozkładać wszystkie rzeczy.
Przed 12:00 wszystkie bagaże są już upchane
w samochodzie. Na chwilę wszyscy siadamy przy stole
i oficjalnie kończymy imprezę, żegnamy się z Pawłem.
Punktualnie o 12:00 ruszamy w kierunku lotniska.
Jedziemy przez centrum, ostatni rzut oka na Denver. Już z daleka widać
lotnisko. Wygląda jak ośnieżone góry. Pętelka się
zamyka. Jak na początku, Paweł znowu zostawia nas
z bagażami i jedzie do wypożyczalni. Tym razem jednak już
oddać samochód. Obydwie Anie nie wracają z nami. Przedłużają
sobie pobyt o tydzień, lecą do Nowego Jorku. Koło 17:00
wsiadamy do samolotu. Siedzę w środku, żadnych widoków.
Nikt z nas nie ma miejsca przy oknie. A ci przy oknach śpią
i nie interesują ich żadne widoki. Jest taki piękny
zachód słońca. |