Wstajemy o 6:30.
Noc była chłodna. Jedziemy dzisiaj nad Mono Lake najwyżej położoną
drogą w Kalifornii, która w zimie jest zamknięta. Najpierw
zatrzymujemy się przy wielkiej gładkiej skale, na której
rosną drzewa. Jedno z nich rośnie poziomo. Na wysokości
2600 m n.p.m. mijamy przepiękne alpejskie łąki -
Tuolumne Meadows. Przejeżdżamy przez najwyższą w Kalifornii
przełęcz - Tioga Pass (9945 m).
Dojeżdżamy do Mono Lake.
Jest to słone jezioro z tufowymi formami. Jezioro to
ulega coraz większemu zasoleniu. Poziom wody w jeziorze
obniżył się o 12 metrów, gdy w 1941 roku zaczęto
z niego pobierać wodę dla Los Angeles. Wtedy to wyłoniły
się z wody przedziwne formacje. Idziemy nad samą wodę.
Nad brzegiem jest niesamowita ilość muszek. Całe szczęście,
że nie atakują ludzi.
Ruszamy dalej, do Bodie. To wymarłe miasto,
jedno z największych z okresu gorączki złota. Zostało
porzucone przez mieszkańców, pozostawione w takim
stanie, jak było opuszczone. Nie jest specjalnie
odnawiane dla turystów. Niestety objęły go 2 duże pożary,
po których pozostało z niego około 10 %. Jest ogromny
upał. Chodzimy po starych ulicach, między drewnianymi
domami. Zaglądamy do środka przez okna i drzwi. Są tu
w pełni wyposażone domy, sklep z kasą na ladzie,
hotel ze stołem bilardowym, kościół, kostnica z trumnami,
remiza, szkoła, ceglany budynek poczty. Z banku pozostał tylko
skarbiec. w jednym z domów urządzone jest małe muzeum,
w którym są między innymi czeki z 1880 roku, maszyna
do szycia, maszyna do pisania, pamiętniki i wiele rzeczy
pozostawionych przez mieszkających tutaj ludzi. Miasto
położone jest wśród gór. Są tu bardzo ciężkie
zimy. Drewno (sosna kalifornijska) sprowadzane było
z okolic Mono Lake. Nad miasteczkiem, na jednym ze wzgórz
jest stary cmentarz. Była też tutaj stacja kolejowa.
Woda pitna sprowadzana była z gór, na przeciwległym
wzgórzu znajdował się zbiornik na wodę.
Decydujemy się na zwiedzanie kopalni, bilety wstępu
są po 4$. W grupie 21 osobowej wchodzimy na teren dawnej
kopalni wchodzimy na teren dawnej kopalni, z przewodniczką
w stroju z epoki. Oglądamy urządzenia do pozyskiwania
złota i srebra z wydobytych wcześniej skał. To
niestety nie była kopalnia, tylko zakład przetwórstwa
wcześniej wykopanych skał.
Po zwiedzeniu miasta szybko odjeżdżamy, bo nie ma
ani kawałeczka cienia, a tu jest niesamowity upał
i oczywiście pył.
Zatrzymujemy się na
odpoczynek już w Parku Yosemite nad pięknym jeziorem.
Mamy kostiumy kąpielowe i ręczniki, więc korzystamy ze
wspaniałej kąpieli (w parku narodowym). Przy brzegu
woda jest ciepła, ale im głębiej tym jest zimniejsza,
wieje zimny wiatr. Zmywamy z siebie kurz, na kempingu
trudno będzie się umyć.
Gdy jesteśmy już na kempingu i przygotowujemy kolację,
podchodzi do nas strażnik i przypomina o konieczności
chowania do szafek całego jedzenia i kosmetyków. Szczególnie
zwraca uwagę na pastę do zębów. Czyżby misie ją
uwielbiały?
Pozbieraliśmy trochę chrustu i
wieczorem posiedzieliśmy przy ognisku. Na kempingach na
każdym placu są specjalne miejsca, w których można
palić ogień.
|